Oj! oj! Nieszczęście! Bodaj popuchli!
Co oni robią? Lecą do Ruchli!
Łapią Ickównę, choć ta się wzbrania —
Jakie to chłopy bez wychowania!
Porwana Ruchla wrzeszczy co siły:
— „Ratuj mnie! ratuj, Nuchimie miły!
Oj! chcą mnie zabić! Oj, oj! Już po mnie!...
Ja tobie kocham bardzo ogromnie!!...“
Na ten głos lubej nagle z uboczy
Mężny pan Łata, jak lew poskoczy,
Wali pięściami w prawo i w lewo:
Czasami w zbója, czasami... w drzewo.
Paskudni zbóje bronią się pięknie:
Nuchim to stęknie, to znowu jęknie,
Aż jego wargi szepnęły drżące:
— „Czekaj, złodzieju! Ja tobie strącę!“
Długo się wszyscy bili, jak wściekli —
Wreszcie gałgany znikli — uciekli!
Nuchim te chłopy pobił olbrzymie:
O, sława tobie, mężny Nuchimie!...
Po tej przygodzie (niech ją mór spotka!)
Stała się Ruchla ogromnie słodka,