Strona:PL Artur Oppman - Pieśń o Rynku i Zaułkach.djvu/21

Ta strona została uwierzytelniona.

POD PAPUGĄ


Na zardzewiałym drążku ptak zielony wisi,
Ponsowy ma czub łebka, a żółty podbrzuszek,
Wiatr, jak łobuz uliczny, igra z nim, kaprysi,
Aż piszczy pręt żelazny, jak dziecko z pieluszek.

Okno półprzysłonięte czerwoną firanką,
Barwną, jak pieprz turecki lub szkarłatne maki,
A w niem karton, podparty zmatowiałą szklanką
Z napisem: codzień obiad, a we czwartek: flaki!

Myśl na Króla Zygmunta marząca kolumnie,
Jak magik lot zniżyła cudownym sposobem,
Papuga tak zalotnie obraca się ku mnie,
Drzwi zlekka uchylone pokazując dziobem.

Dzień umierał. W ulicy robiło się ciemno,
Szła cichością dzwoniąca godzina wieczorna;
Wszedłem — i coś dziwnego stanęło przede mną,
Jakby kruchta kościelna albo sień klasztorna.