Nikt na świecie tak nie czuł, że się pora zbliża,
Która ludu rękoma wygna precz tyrany,
I nikt się tak nie cieszył triumfem Paryża,
Kiedy strącał Burbony albo Orleany.
Moskal sięgał, gdzie trafił, jak olbrzym sturęki,
A lud nie tracił nigdy werwy i fantazji,
I ukradkiem śpiewając wzbronione piosenki
Robił swoją robotę i czekał okazji.
Każdy gest, każdy wyraz, każdy koncept ostry,
Przez warszawską ulicę z miejsca był odczuty,
I wszystkie warszawianki, jak rodzone siostry,
Do skonania rodzinnej broniły reduty.
One to, do staruszki od dziewczynki małej:
Złote gwiazdy ojczyzny, lśniły w każdym domie,
I wiedząc, że w nie patrzy krwawy Orzeł Biały,
Rozżarzały w młodzieńcach nienawiści płomię.
Bo kochać wtedy tylko święte ma się prawo,
Gdy serce każdem czuciem żre i kąsa wroga, —
A tyś to, jak nikt inny, umiała, Warszawo,
W Bogu widząc Ojczyznę, a w Ojczyźnie Boga.
Przeto czuję cię duszą i myślą i ciałem,
Jakbym był twym, krwią świętych przesyconym gruntem,
I jestem z twoim wzlotem, jestem z twoim szałem,
I z twoim, wbrew niewoli i podłości, buntem!...
Strona:PL Artur Oppman - Pieśń o Rynku i Zaułkach.djvu/38
Ta strona została uwierzytelniona.