Choćbym świat przeszedł od krańca do krańca,
Dni moje będą jako dni skazańca!
A wiesz, jak ciebie serce me przeklina?
Trzema słowami: Kocham cię, jedyna!
O, jakbym pragnął, choć na chwilę jedną,
Na twoich stopach złożyć głowę biedną!
O, jakbym pragnął do twej sukni skraju
Przylgnąć ustami... i w marzeniu raju
Śnić, pijąc z złudzeń ożywczego zdroja,
Że przeszłość wraca... żem ja twój... tyś moja...
Kończę wyznania... głucha noc dokoła,
Śpią wszyscy... siedzę samotny u stoła,
Na którym lampa dogasa i kona...
I oto pragnie dusza ma stęskniona
Na lotnych skrzydłach do błękitów progu
Lecieć i rzewnie poskarżyć się Bogu...
I, pełen wiary, modlę się do Boga
Za tych, co kochasz — i za ciebie, droga!
I we łzach proszę o szczęście dla ciebie...
Ja, który gorycz jem w powszednim chlebie...
I głos mój drżący mknie w nadziemskie światy:
„Za moje ciernie, Boże, daj jej kwiaty!...“