Ta strona została uwierzytelniona.
IV.
Odtąd, gdy ziemię oplotły
Przezrocze zmierzchy wieczorne,
Zaglądał księżyc ciekawy
W pokoje szwaczki wytworne.
Rzucał swe srebrne promienie
Na jedwab i na kryształy,
I w świetne perły zamieniał
Łzy, co w jej oczach błyszczały.
Ona marzyła przy oknie,
Dziwnie żałosna i blada,
I zapatrzona w tę przeszłość,
Co bezpowrotnie przepada.
Przywoływała obrazy,
Co się rozwiały bez śladu,
I łkało serce w jej piersiach,
Pełne goryczy i jadu...
V.
I powróciła po latach
Do swojej cichej facyatki,
Lecz w jej podniebnem okienku
Już białe nie kwitły kwiatki.
Zniknął w szerokim gdzieś świecie
Wybladły sąsiad dziewczyny...
Już dźwięczna piosnka nie płynie,
Złączona z gwarem maszyny...