Wśród zgrai artystów dla chleba,
Na scenie na prędce skleconej,
On kochał, i szalał i konał,
W potężne kreacye wcielony.
Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: „Uśmiechnij się, królu!“
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.
Drżał teatr od grozy, wiejącej
Z Otella, Makbeta lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...
Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.
Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.
Nie nazbyt sławetny Dratewka
Jest kontent z swojego kamrata:
Miast wglądać w tajniki przyszczypek,
On myślą po niebie gdzieś lata.
Nieświadom jest szewckich zwyczajów
I fachu jest zgoła nieświadom...
„Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!“ —
Tak mówi Dratewka sąsiadom.