Zbyt krótko się Hamlet napawał
Miłości tej błędnym ognikiem:
Ofelia nie zgasła w szaleństwie,
Lecz zato uciekła z kupczykiem.
I z oczu sennego aktora
Do kufla dwie słone łzy biegą...
Dratewka go budzi kułakiem:
„Hej! Pora do domu, kolego!...“
W ubogiej izdebce pod strychem
Dobiegło to życie do końca...
I skonał wędrowny artysta,
Wołając: „Do słońca! Do słońca!“
Tak z żalu pił majster Dratewka,
Aż dostał gorączki i chrypki...
Do butów zmarłego ostatnie
„Na urząd“ dorobił przyszczypki...
Za trumną aktora-tułacza
Szło czterech kolegów łaciarza,
Garść ziemi cisnęli do grobu
I poszli do knajpy z cmentarza.
Po piątym kufelku bawara
Rzekł majster, ścierając łzę z powiek:
„To partacz był, panie, nie łaciarz!
Ot, szkoda! Zmarnował się człowiek!“