W ciemnych grobach śpią szarmanckie chwaty,
Co duserów prawili im tyle...
Wtedy obie były jako kwiaty,
Dzisiaj obie są jako badyle.
Przyjaciółką nierozłącznej pary
Jest garbata panna Domicela —
Na wotywę w trzy co dzień do fary,
W trzy na sumę chodzą co niedziela.
Z miną wdzięczną i dziewiczo skromną
Siadły w ławie, co ołtarza blizka,
Każda księgę rozkłada ogromną,
Okulary każda na nos wciska.
Gdy zamilkną organy w świątyni,
Gdy ostatnie księdza cichną słowa,
Trójka panien mały spacer czyni,
Nim nadejdzie pora obiadowa.
Drepcą z pompą, ubrane od święta,
Jak przekupki językami mielą...
„Punkt o czwartej! Niech pani pamięta!
Będzie placek, panno Domicelo!...“
Domicela o godzinie czwartej
Na panieński śpieszy podwieczorek;
Nim zakipi kawka, wróży z karty,
Lub nowinek wysypuje worek.
Panna Ewa urząd ma kawiarki —
W filiżanki leje nektar słodki;
Niknie kawa, znikają sucharki
I kursują staromiejskie plotki...