Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/096

Ta strona została uwierzytelniona.

A w oknie nikt się nie smieje,
Nikt słodkich zaklęć nie szepce —
I dziwnie smutno w gniazdeczku
I dziwnie smutno w izdebce.

Aż kiedyś w ranek jesienny,
Ostatnią lśniący pogodą,
Wynieśli w białych trumienkach
I dziecko i matkę młodą.

Jaskółki tonią lazurów
Za morze chyżym mknąc lotem,
Umarłą swoją sąsiadkę
Żegnały cichym szczebiotem.



VI.

Znów wiosna blaskiem i wonią
Wionęła w miejski zaułek —
Do swego gniazdka pod oknem
Wróciła para jaskółek.

„Ćwierk! Ćwierk! Dzień dobry, sąsiedzie
„Ćwierk! Ćwierk! Czyś tęsknił za nami?“
I pustej celi mieszkaniec
Powitał ptaszęta łzami.

A kiedy w gniazdku wieczorem
Jaskółcza brzmiała rozmowa,
On szeptał usty drżącemi:
„Gdzież moja przeszłość tęczowa?

Wróciła wiosna i kwiaty,
Z za morza ptaki wróciły...
I tylko moi najdrożsi
Nie wstaną z zimnej mogiły...“