Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/142

Ta strona została uwierzytelniona.

Ileż pamiątek, wspomnień ile
Odnawia rany, co najkrwawsze...
Ach! było kwiatów tyle, tyle!
I zwiędły wszystkie.. I na zawsze!...

Ta, co mi serce oplątała
Anielskich źrenic swych urokiem,
Ta moja cicha, moja biała,
Przed załzawionem staje okiem.
Srebrzystą lilię w włosy wpina,
W twarzy mej topi jasny wzrok —
Wszystko mi, wszystko przypomina
Wieczorny zmrok...



III.

Prześnił się prędko sen świetlany
I los rozdzielił nas na wieki —
I dla tej mojej ukochanej
Jam dzisiaj obcy i daleki.
I nie pamięta może ona
Tych chwil, co znikły w czasu toni,
Kiedy ją brałem w swe ramiona,
Gdy dłoń jej drżała w mojej dłoni...

I nie pamięta może ona
Naszej przechadzki przy księżycu...
Z jej ust płynęła pieśń stęskniona,
Jaśniała miłość na jej licu.
Szła jak królewna nimf zaklęta,
Kierując za mną lekki krok —
Najpierwszy uścisk nasz pamięta
Wieczorny zmrok...