Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/150

Ta strona została uwierzytelniona.

I nie rwał się już duchem do cudów krainy
I gwiazdy swej nie szukał na nieba błękicie,
Tylko u drobnych nóżek tej swojej jedynej
Chciał o świecie zapomnieć i przemarzyć życie.

Zaś w miłości tej nimfy dziwny był demonizm —
Jak wampir krew mu ssały dzikie jej pieszczoty;
Z tej przyczyny popełnił wielki anachronizm
I, jak śmieszny romantyk, umarł na suchoty.

A ona rzekła wtedy: „Ten, kto śni i marzy,
Najlepszą rzecz uczyni, lokując się w niebie...“
I rada, że w żałobie bardzo jej do twarzy,
Była z nowym kochankiem na jego pogrzebie...



III.

Szczęśliwi wiosną serca i młodości wiosną,
Śnili o wspólnej doli w rozkoszach, czy w trudzie —
Ale nie wszystkie kwiaty wschodzące wyrosną,
Tak, jak nie wszystkim snom się dają spełnić... ludzie.

I dwojgu tych dusz bliźnich (któż zgadnie dlaczego?)
Los dawne złote słońce chmurami ocienił...
Więc ona — bez miłości — wyszła za innego,
A on — z rozdartem sercem — z inną się ożenił.

I dziś, gdy się spotkają już jak obcy zgoła,
Choć w piersiach tęskne serce silniej im uderza,
On zda się nie pamiętać, że swego anioła
Widział w niej, tak jak ona w nim swego rycerza.