I dziś, gdy żadnej dla nich nadziei już niéma,
Gdy się szczęście tak blizkie na wieki rozwiało,
Cierpią, milcząc... i tylko niekiedy oczyma
Pyta jedno drugiego: „Czemu się tak stało?...“
Zakochał się na zabój w dziewczynie z facyatki,
Co miała piękne serce, choć pokłute rączki...
Jak w typowej sielance, przynosił jej kwiatki
I nawet chciał z nią ślubne zamienić obrączki.
Że jednak stały związek z „tej sfery“ dziewczyną
Mógłby zwichnąć karyerę młodemu poecie,
Więc tak zwany rozsądek, do współki z rodziną,
Radził mu szukać żony w solidniejszym świecie.
Kto szuka, pewnie znajdzie... Wśród finansów świata
Znalazł gąskę, gotową z wieszczem wejść w zamęźcie;
Zyskał w niej przedni portret małżonki Sokrata,
Gdy tamtaby mu wniosła, miast posagu, szczęście.
Dziś poświęciłby wszystko, byle niepowrotny
Czar na nowo snuć jęła dłoń życiowych prządek,
Gdy w wytwornych pokojach, chmurny i samotny,
Myśli... że dziwnie głupi jest ludzki „rozsądek...“