Ale ty nie wiesz, ode mnie daleka,
Żem taki smutny, żem taki samotny,
Że moja dusza do ciebie ucieka,
Że się do ciebie jak ptak zrywa lotny,
Że mnie porwały wichry w swe uściski,
Że błyskawiczne oplotły mnie błyski.
Ach! ja nie marzę o życiu bez burzy —
Ona hartuje i serce i ducha...
Gdy w smutnych mrokach niebo się zanurzy
I piorunami krwawymi wybucha,
Kiedy żywioły wściekłe toczą wojny —
Ja cichy jestem, ja jestem spokojny.
Ale po burzy, kiedy cisza wokół,
Pragnę siostrzaną duszę mieć przy sobie,
Wtedy duch tęskny zrywa się, jak sokół,
I do stóp twoich leci w łez żałobie,
I niewidzialny u stóp twoich pada,
Jak gwiazda czysta, zasmucona, blada.
Chciałbym swą głowę złożyć na twem łonie
I słuchać cudnej pieśni twojej cichej,
Chciałbym całować twoje białe skronie
I ustek drżących różane kielichy,
I marzyć z tobą pogodnie, słonecznie,
I tak u stóp twych zostać wiecznie... wiecznie...
Gdy w jasne głębie twoich źrenic patrzę,
Kiedy w nich czytam tłum uczuć tajonych,
Wiem, że moc żadna dla ciebie nie zatrze
Tej cudnej doby, tych marzeń prześnionych, —
Więc wtedy wierzę, że chwile najkrwawsze
Nie złamią duchów, złączonych na zawsze.
Strona:PL Artur Oppman - Pieśni.djvu/158
Ta strona została uwierzytelniona.