Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/087

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Nigdy pan Maciej nie miał żony,
Rodzinne szczęście mu nie świeci,
Zato ojcowskiem sercem szczerem
Starego Miasta kocha dzieci.

W zimowe zmierzchy w okna stancji
Szturmuj śniegiem zawierucha,
A w wielkim piecu ogień płonie,
A gawęd starca dziatwa słucha...

Pan Maciej Flisak wąsem rusza,
Przygasłe oczy skrzą mu djablo,
Dźga długą wędką, niby dzidą,
Wywija garścią, niby szablą.

Z buziaków szewcząt zapał bije,
W ich sercach, w mózgach coś się budzi,
A Flisak szepce: „Ej, pędraki!
Wam nie zobaczyć takich ludzi!”


VI.

Prześnionych marzeń, sił straconych
Żadnym więcierzem nie ułowi!
Dziwy, jak prędko, jak wesoło
Przebiegła młodość Maciejowi!

Żywot nie krótki, z woli nieba,
Oraz w przygody miał bogaty:
Zjawił się Flisak na świat Boży
Coś przed niespełna stoma laty.