Strona:PL Artur Oppman - Poezje tom I Stare Miasto.djvu/107

Ta strona została uwierzytelniona.
V.

Cna fortuna, kapryśna niewiasta,
Gnała Wiechcia w różne świata strony,
Zewsząd tęsknił do Starego Miasta,
Bo je kocha tak, jak syn rodzony.

Każdy dom mu, każdy zakąt znany,
Cicha Wisła, zgiełkliwe ulice,
W Starem Mieście miał swój sen różany,
W Starem Mieście zamknąć chce źrenice.

Widział kapral, jak żołnierz umierał,
Godnie pójdzie w niebios jasność złotą,
Tam na niego czeka Bem jenerał,
Bem jenerał z węgierską piechotą!

Lecą z Fary, w rzewną zdobne wiarę,
Prośby z serca Marcina wytrysłe:
„Boże! W niebie daj mi Miasto Stare!
Boże! W niebie daj mi srebrną Wisłę!”


VI.

Przedwieczorna chwila złoto-blada
Pierś błogością napawa, jak rosą,
Kapral Wiecheć na zydelku siada
Z małą wnuczką, Baśką złotowłosą.

Skrawe słońce stacza się z wysoka,
Dachy płoną purpurą i złotem;
Mała Baśka coś paple, jak sroka,
I dziecięcym wybucha chichotem.