Wszystko niszczy bystra czasu fala,
Nie oszczędza najmilszego kwiatka:
Panna Ewa i panna Rozalja
Dawno przeszły Jezusowe latka.
W krwawych grobach śpią szarmanckie chwaty,
Co duserów prawili im tyle —
Wtedy obie były jako kwiaty,
Dzisiaj obie są jako badyle...
Przyjaciółką nierozłącznej pary
Jest garbata panna Domicela;
Na wotywę w trzy codzień do Fary,
W trzy na sumę chodzą co niedziela.
Z miną wdzięczną i dziewiczo skromną,
Siadłszy w ławie, co ołtarza bliska,
Każda księgę rozkłada ogromną,
Okulary każda na nos wciska.
Gdy zamilkną organy w świątyni,
Gdy ostatnie księdza cichną słowa,
Trójka panien mały spacer czyni,
Nim nadejdzie pora obiadowa.
Drepcą z pompą, ubrane od święta,
Jak przekupki językami mielą:
„Punkt o czwartej! Niech pani pamięta!
Będzie placek, panno Domicelo!”
Domicela o godzinie czwartéj
Na panieński spieszy podwieczorek,
Nim zakipi kawka, wróży z karty,
Lub nowinek wysypuje worek.