I wierność poprzysiągł poezji
I został... wędrownym aktorem...
Te tłumy, co w dzień nim gardziły,
Porywał i wstrząsał wieczorem.
Wśród zgrai artystów — dla chleba,
Na scenie naprędce skleconéj,
On kochał, i szalał, i konał,
W potężne kreacje wcielony.
Gdy wijąc się w kurczach śmiertelnych,
Nick wołał: „Uśmiechnij się, królu!..”
Dech w piersiach zamierał słuchaczom
I serca pękały im z bólu.
Drżał teatr od grozy wiejącej
Z Otella, Makbeta lub Moora...
I kwiatów padały girlandy
Pod stopy tułacza-aktora...
Minęły sceniczne sukcesy,
Przebrzmiała baśń sławy złocista —
W izdebce łaciarza Dratewki
Zamieszkał na starość artysta.
Los-figlarz i ciernie i róże
Pod nogi mu sypał obficie —
Dziś aktor... nauczył się łatać
I szewctwem zarabia na życie.