czegoś lękam srodze, waść tak ścisnął mi obrączkę, aż nabiegła w palec krew! Ja nie będę tańczyć z waścią!“
A karmazyn ściągnął brew: „Mości państwo! To obraza! Panie młody! do żelaza!“ Zaś pan młody: „Precz z napaścią! Ej, ty jakiś siakiś tam! gdy chcesz — to nauczkę dam! Będziesz skakał, jak na sznurze! Na podwórze!“ „Na podwórze!“
I wybiegli wielką zgrają
I do walki obaj stają.
Dobył korda młody pan,
Prawy szlachcic, Lubicz Jan,
Przyodziany w strój godowy
Kawalerji narodowej;
Porucznikiem Janek jest
I bojowy przebył chrzest.
W szable gra, jak mało kto!
Gość nasrożył gębę lwią,
Brzeknął szablą i ostrogą,
Krzepko w ziemię wparł się nogą,
Z świstem jakby grot z cięciwy,
Mignął z pochwy bułat krzywy:
„Zaraz cię napoję krwią!“
Obaj próbny rozmach wzięli, —
I skoczyli! — i zaczęli!
Błyskawicą płonie stal,
Szczęk pałaszów leci wdal,
Damasceńskich szabel młyniec
Sypie iskry na dziedziniec;
„Patrz na prawo!“