Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/050

Ta strona została uwierzytelniona.

W pas się kłaniam waszmość panom! Com ja winien, żem jest czart? Dajcie oschnąć moim ranom, a ja złota dam waćpanom tyle, ile każdy wart!“
„Ej, ty stary! Przechytrzyłeś! Już my ciebie będziem mieć! Napsociłeś, nabroiłeś, dusz szlacheckich nałowiłeś, — teraz wpadniesz w naszą sieć!“
Buch! buch! w furtę raz i drugi! pęka z hukiem stary dąb; pięści tłuką jak maczugi, trzask! — i Lubicz padł jak długi; wstał: „Na czarta! siecz i rąb!“
Hurmem przez drzwi rozwalone biegnie szlachta w ciemny loch. Gdzież Boruta? Spójrz na stronę! Siedzi djablę wystraszone, a piersi mu wzdyma szloch.
„Cha! cha! cha! cha! Djabeł płacze! Tak się strwożył, tak się zląkł! Czekaj, plemię ty sobacze! Zobaczycie, jak poskacze! O, nie ujdziesz naszych rąk!“
A czart: „Bierzcie! wszystko bierzcie! Skarbów pełne beczki są! Garncówkami perły mierzcie, weźcie szablę, buty wreszcie, — lecz personę puśćcie mą!
To przysięga moja szczera, że do piekła wrócę wraz! Na ogonek Lucypera! na me rogi — et caetera! — nie zobaczę nigdy was!“
Ale!

My ci damy szkołę!
Huź na bestię! Naści kpie!“
Raz grzmotnęli w łbisko gołe,
Poprawili!
Aż tu w smolę
Imć Boruta rozlał się!


Tak to nasza szlachta miła na Borutę w dawny wiek srogi zajazd uczyniła, w którym djabeł trupem legł.

Czemuż głupiec był tak skory
Na szlachecki miód i wikt?

O Borucie od tej pory
Już nie słyszał w Polsce nikt...