„Może akt zjadły myszy?
Zawieruszył się może?
Poszukam! Zaraz będzie!
Już lecę szperać wszędzie!
Ale się nie położę
Na Madejowe łoże!“
Wnet dobył z jakiejś skrytki
Zapis dziadka starego,
A jeszcze drżą mu łydki
Od strachu okropnego!
„No, załatwione sprawy!
Niech wraca pan dobrodziej!“
Ale kleryk ciekawy
Z bram piekła nie wychodzi:
Wspomnienie mu zagada
Zbójnika prośbą ową...
„Pokażcie mi,“ powiada
„Łożnicę Madejową!“
Zawiedli go w otchłanie,
Patrzy: okropne rzeczy!
Łóżko z noży i z mieczy,
Każdy za brzytwę stanie!
A ciągle się ruszają,
Ciągle sieką i krają!
Pod łóżkiem stos się pali,
Płomieńmi bucha w górę, —
Toż to żarem osmali
Nieszczęsną zbója skórę!
I niedość! bo z pułapu
Wciąż kapie wrząca siarka,
Co chwila: kapu — kapu!
Z dokładnością zegarka.
Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/060
Ta strona została uwierzytelniona.