„Ja jestem piękniejsza, pewnie z dziesięć razy!“
„Ty? To ja piękniejsza, bez twojej obrazy!“
„Mylisz się, siostruniu!“ „Łudzisz się, ma siostro!“ —
I zaczęły kłótnię niegrzeczną i ostrą...
A Kopciuszek w kuchni siedzi u kominka,
Oczki jej weselsze i raźniejsza minka,
Uśmiech koralowe ozdobił usteczka,
Bo ją rozbawiła sióstr złośliwych sprzeczka.
Zamiata podłogę, talerze pomywa,
Jak nigdy radosna, jak nigdy szczęśliwa,
A w kieszonce sukni, głęboko schowany,
Leży sobie cicho pantofelek szklany.
Na królewskim zamku smuci się królewic,
Nie może zapomnieć najpiękniejszej z dziewic,
Kędy zwróci oczy widzi ją przed sobą,
Ale tylko widmem, — nie żywą osobą.
Martwią się król ojciec i królowa matka,
Z nieustannej troski swojego gagatka,
Toż to ich jedynak i następca tronu,
A mówi: „Już będę smutny aż do zgonu!“
Jakże tu pogodzić młodość i te żale? —
Więc król senatorów przyzywa na salę,
O strapieniach syna długo rozpowiada,
Wreszcie mędrców pyta: „Jaka na to rada?“
A było wiadomo, że królewicz młody,
Gdy gonił panienkę przez zamkowe schody,
Na ostatnim schodzie, perłami przybrany,
Znalazł malusieńki pantofelek szklany.