Strona:PL Artur Oppman - Polski zaklęty świat.djvu/085

Ta strona została uwierzytelniona.

Zimne ręce w dłoniach tuli
I ogrzewa całunkami, —
Lecz nie wskrzesić już matuli
Pieszczotami, ni prośbami.

Gdy tak płacze w nocnej dobie,
Bóg mu dobry pomoc niesie:
Mądrą babę wspomniał sobie,
Co w pobliskim mieszka lesie.

Wróży ludziom w chatce starej
I na gwiazdach się rozumie,
Zna lekarstwa, zna i czary, —
Może zmarłych wskrzeszać umie?

Wraz się z klęczek zerwał Janek
I do drogi już gotowy,
A na niebie świtał ranek,
Taki złoty i różowy.

Nucą ptaki, pachną kwiatki
I raźniejsza Janka dusza:
Ucałował ręce matki
I do lasu pędem rusza...




IV.


Biegnie gęstwiną,
Aż mdleją nogi,
Gdzie spojrzeć ino:
Puszcza bez drogi.

Nie widać słońca
Przez bór splątany,
Gęstwia szumiąca
Gra jak organy.