Eironesie, spojrzyj na Glycere, otwiera oczy jakby tarcze.
Porównanie nie trafne, gdyż oczy Glycere raczej zaczepne niż odporne. Kochane dziecię, zdumione słyszeć filozofa estetyka, mówiącego o kobietach kwieciście, a bez ukrytej myśli. To nowa szkoła.
Dekadentów?
Nie, tych jeszcze w Atenach niema. Przed dwudziestu laty Eirones należał do innej szkoły, do Akademii. Ubrany w długi płaszcz, z długim kijem w ręku, z długą brodą, długie miewał mowy. Dziś ma wykwintną tunikę z frygijskiej wełny i wieniec róż na głowie. Na Bogów! Podziwiać przychodzi wpływ Akademii.
Niestety, nie odzwyczaił się od sążnistych mów.
To prawda; jedyna rzecz, która mu z dawnej pozostała szkoły. Wszak zerwałeś zupełnie z Sokratesem?
Zupełnie.
Sokrates pogardza tobą.