Strona:PL Arystofanes - Lysistrata.djvu/21

Ta strona została przepisana.

Co dziś zazdroszcząc Akropoli złomów,
Z góry już dbają o wywrotność domów.
Trochę też może dla jego fantazyi,
Zbrakłoby tutaj niewieścich uśmiechów,
Próżnoby szukał uroczej Aspazyi
W mieście, gdzie więcej pokuty niż grzechów.
Więcby powiedział, że to miasto seryo
I nad Aspazyą przenosi Egeryą.
Za to by spotkał swoich epigonów,
Którzy przemogli po nim w miejskiej radzie,
Poznałby wnuków sierdzistych Kleonów,
Co celowali w górnolotnej swadzie,
Rzekłby, że zmienne są ludzkości gusta,
Lecz nieśmiertelną jest wymowa pusta.
Wymowy takiej gromowładnym wdziękiem
Lubią się wasi politycy bawić,
Chcieliby trąby jerychońskiej brzękiem,
Powalić wrogów i ojczyznę zbawić.
Szedł też na waszej wystawie w zawody,
Z strugami deszczu zalew ciepłej wody.
Sokrates, gdyby z Hadesu przestworów
Zjawił się nagle wśród waszych penatów,
Zląkłby się wielkiej liczby profesorów,
Tylu przybytków wiedzy i warsztatów.
On, który chodząc po Aten ulicy
Wywabiał myśli z głów ciekawej młodzi,
Mniemałby chyba, że w naszej stolicy
Więcej uczonych niż myśli się rodzi.
Gdy żył, trapiono go wszelkim sposobem,
Posłano nawet przed sądowe kratki,