Co takiego?
Jak was przyjęły żony?
Bardzo źle. Nieprawda, Dorcyl? Wyobraźcie sobie, jedliśmy we czworo wieczerzę. Dorcyl, jego żona. moja żona i ja; było bardzo wesoło. Nieprawda, Dorcyl?
Bardzo wesoło... najserdeczniejsze stosunki. Przy wieczerzy same miłe mówiły sobie rzeczy. Ani razu nie docięły sobie, jakto zwyczaj — za pozwoleniem — między dobrze wychowanemi kobietami — ma się rozumieć.
Nad wszelki wyraz były uprzejme, i mówiłem: „Dorcyl, jak to przyjemnie będzie, po skończonej wojnie, żyć sobie ot tak we czworo“. Nieprawda, Dorcyl?
Czemuż więc skarżycie się?
Poczekaj... Po wieczerzy wszystko się zmieniło; Dorcyl mówi: „Teraz idźmy do domu... ma się rozumieć“. Na to one: „Ależ nie, zostańmy się jeszcze, tak się dobrze bawimy!“ Raptem wstają i znikają... niby nie widzimy... nieprawda, Dorcyl?