Strona:PL Arystofanes - Rycerze.djvu/56

Ta strona została przepisana.

Pomnik w mieście, należny wam dla męztwa cudów,
Wszak to właśnie jest źródłem mych batów, mych trudów!

Chór. (Paflagończyk stara się wymknąć, Chór zastępuje mu drogę z jednej i drugiej strony.

Czy widzisz franta, łgarza? Jakiemi drogami
       270. Chce nas podejść ten lizuń — lecz gra nie z frycami!
Tu nań wnet spadną razy, gdy ma tam wygraną,
Gdy zaś tu nas zwycięży, tam mu capkiem staną!

Paflagończyk.

O ludu, bądź mi świadkiem! o miasta świętości!
Jakich to pysk szakali szarpie mi wnętrzności!

Chór.

Ty tak wrzeszczysz, co wrzaskiem miasta dzierżysz rząd?

Paflagończyk.

Wnet tym to wrzaskiem ciebie wyforuję ztąd!

Chór (wskazując na Kiełbaśnika).

Lecz gdy jego przegadasz, zawołam ci „hura”!
Zwalczy on cię bezwstydem, przy nas będzie góra[1].

  1. ἡμέτερος ὁ πυραμοῦς: my otrzymamy placek pszeniczny”. — Kto podczas pijatyki nocnej najdłużej placu dotrzymał, dostawał w nagrodę placek z pszenicy i miodu.