Strona:PL Arystofanes - Rycerze.djvu/89

Ta strona została przepisana.

By cię słyszeć. Więc na wzgląd
Biorąc to, racz bracie miły
Mówić śmiało, by się ztąd
I nasze serca cieszyły!

Kiełbaśnik.

Warto bo też zaiste i posłuchać o tem!
Ztąd więc za jego śladem puściłem się lotem,
Patrzę — a on już w Radzie słowa, jakby gromy
Ciska, łżąc, co się wlazło; łgarstwa, jak skał złomy
Miota na was Rycerzy, klnąc się, że wy zdrajcy!
Gdy takie oskarżenia usłyszeli Rajcy,
Patrzą wszyscy z podełba, na każdego czole
       630. Gniew widać — znać już zeszły te kłamstwa kąkole.
Gdym więc spostrzegł, że on im wnet mózgi zamroczy,
Że im bzdurstwami gotów pozamydlać oczy,
Jak nie huknę do siebie: „Hej Demony sprośne!
Chochliki! hej wy Duchy Tromtadracyi głośne,
I ty święta Ulico, co wśród ciebie wzrosłem,
Bądźcie mi bezczelności, sprośnej mowy posłem,
Zmieńcie mi język w żądło!” — Gdy tak duch mój woła,
Zagrzmiał w głos po prawicy jakiś tam pierdoła[1].
Dobra to, myślę, wróżba! dzięki bogom za nią!
       640. Wnet walnąwszy wyparłem swoją starą panią
Bramę do Rady, wpadłem, z całej siły wrzasłem:
„Świetna Rado, jam przybiegł z dobrych wieści hasłem,

  1. Grzmot z prawej strony uważano za pomyślną wróżbę.