Gdy i temu nie wierzysz, niech mnie zaraz jeszcze
Trą na lemieszkę z serem[1], niech mi jądra w kleszcze
Schwycą, — do Keramejku[2] wleką mnie po ziemi!
Demie, kto-ć jak ja kocha między dziećmi twemi,
Com jeszcze Rajcą będąc do państwowej kasy
Niezliczone słał dzięgi — z tych drąc żywcem pasy,
Owych dławiąc z kretesem, tych biorąc na pytki,
O jednostki nie dbając, byś ty miał pożytki?!
Nie ma w tem sztuki Demie, ja to samo zrobię,
Wydrę komuś chleb z gęby a zastawię tobie!
Chcę cię najpierw przekonać, że ten przeniewierca
Nie kocha cię prawdziwie, nie sprzyja ci z serca,
780.
Jak tylko, by przy twoim ogniu piekł kasztany.
Wszak mu to ani w głowie, że ty mój kochany, —
Ty, co pod Maratonem za całość ojczyzny
Z Medem bijąc się dzielnie odbierałeś blizny,
I odniósłszy zwycięztwo dał nam treść do blagi —
Twardo siedzisz na skale, nie zwraca uwagi
- ↑ μυττωτος, „jakaś potrawa na kształt lemieszki czyli famuły”. Z. Węcl. „Sł. Gr.-pols.“
- ↑ W ten sposób wleczono i strącano do przepaści (τὸ βάραϑρον) za miastem leżącej złoczyńców na śmierć skazanych. Kiełbaśnik nie życzy sobie wszakże być strąconym do przepaści onej, lecz pragnie złożyć kości swe w Keramejkosie, najpiękniejszem przedmieściu Aten, gdzie grzebano najznakomitszych obywateli, najdzielniejszych wodzów.