Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/103

Ta strona została przepisana.

Ponieważ promień koła zakreślanego przez Febosa, był o wiele krótszy od kolistej linii, jaką, zakreślał Kalisto, satelita usunął się z drogi i wkrótce pozostał w tyle.
Stosując największą siłę apergetyczną do Marsa i jego satelity, popędzili dalej lotem strzały; szybkość ich lotu zwiększona przez atrakcyę planety, gdy się do niej zbliżali, teraz przez odepchnięcie stała się jeszcze większą.
— Co za śliczny okręcik stanowiłby jeden lub drugi satelita Marsa, wygodnieby na nim było przepływać przestrzenie; tylko że podróżny musiałby sobie zamówić słońce, które ogrzewałoby go po opuszczeniu atmosfery; no, niepotrzebowałoby ono być nawet zbyt wielkie, tylko powinnoby krążyć wokoło — żartując, mówił Bearwarden:
— Chociażbyś sobie nawet zdobył takie słońce, to jeszcze twój okręt pod względem wygody nie mógłby iść w porównanie z naszym poczciwym Kalisto, trudno bowiem byłoby zdobyć dostateczne ciśnienie powietrza, aby niem oddychać na tak małej przestrzeni, a jeśliby atmosfera otoczyła statek, w takim razie zapanowałyby na nim ciemności w dni pochmurne. Lepiejby było mieć takie słońce, o jakiem mówisz, ale postarać się, aby towarzyszyło statkowi w rodzaju naszego Kalisto, dobrze uprowidowanemu we wszystko, czego potrzebuje człowiek tak pod względem oddychania, jak i co do wszystkich wygód życia. Słońce takie, jak pochodnia idąc naprzód, chroniłoby od wszelkich zajść i kolizyj z rozsianemi wśród przestrzeni ciałami niebieskiemi, a maleńkie jego rozmiary nie dozwalałyby na zbyt silną atrakcyę, bli-