Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/107

Ta strona została przepisana.

swoje przyrządy fotograficzne, i udało im się jeszcze i tym razem zrobić odbicie tego ciała niebieskiego zbliska.
Jądro, czyli głowa komety jest naturalnie obrócona do słońca; ogon, który słabo dawał się widzieć, szedł naprzód; kometa cofała się w zimne i ciemne głębokości przestrzenie. Głowa miała zaledwie kilka mil średnicy, gdyż to była mała kometa, złożona z piasku, masy kamieni i żelaza metereologicznego.
Ziarna piasku, składające tę głowę, były wielkości grochu lub gorczycy; żaden kamień nie posiadał więcej nad cztery metry długości, a wszystkie odznaczały się formą bardzo nieregularną; przedziały, będące między niemi, nie przechodziły więcej nad sto razy ich wielkość.
— Możemy teraz przebić się przez kometę; — rzekł Ayrault. — Kalisto weszła, rozpychając kopułą części składowe komety. Dla jej dachu ze szkła hartowanego nie przedstawiały one żadnego niebezpieczeństwa, wreszcie statek, pędzony siłą Apergii, odpychał kamienie, nie dotykając ich zupełnie. Ustępowały mu się z miejsca, spadając następnie na inne, stanowiące sypką całość planety; niektóre z nich wyglądały jak żużle z dużego metalicznego pieca i widocznie częściowo były roztopione; co mogło być tego powodem, trudno było zgadnąć, prawdopodobnie jednak musiało je stopić słońce, kiedy kometa zanadto się do niego zbliżyła.
Gdy statek znalazł się w samem jądrze komety, podróżni pogrążeni zostali w półcieniu, który trudno nazwać zmierzchem, gdyż promienie, przenikające przez szczeliny były jaskrawe, a cienie zupełnie czarne; skoro doszli do strony najodleglejszej, podczas gdy światło słoneczne