Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/108

Ta strona została skorygowana.

zmniejszało się, zauważyli, że jasna smuga rozlała się wokoło, przy tem oświetleniu dojrzeli z przeciwnej strony ogromne masy kamieniste, a idące od środka ciemności rozlegały się daleko wśród przestrzeni.
— Teraz rozumiem — rzekł Bearwarden — dla czego gwiazdy szóstej i siódmej wielkości mogą być dojrzane o setki mil po za ogonem komety. Prosty jest tego powód; ogon nie zawiera nic. Jeżeli niektórych gwiazd nie można dojrzyć, to jedynym do tego powodem jest silniejsze światło ogona, które je zaćmiewa. Rozumiem doskonale, że ogon komety stanowią te ogromne smugi światła, przyznaję jednak, że pojąć nie mogę, z czego pochodzą. Powód, dla którego ogon rozciąga się w przeciwnej stronie jak słońce, jest bardzo naturalny; gdy znajduje się on blisko, słońce zaćmiewa go silniejszym blaskiem; prawie pewny jestem, że ogon komety widzialny jest tylko w jej cieniu. Szczególna rzecz, że dotąd nikt się tego nie domyślił, i że dawniej obawiano się o to, aby ziemia nie przeszła przez ogon komety; teraz jest już dla mnie rzeczą pewną, że gdyby warkocz komety nie był nasycony jakimś gazem rozcieńczonym, nadającym mu blask, opadł by niezwłocznie na jej głowę i otoczył ją, niby obręczą.
— Jakże wytłomaczysz sobie te puste przedziały między kamieniami? Żeby najlżejsze przypuścić krążenie tych części składowych komety, z biegiem czasu (a mają przecie wieczność przed sobą) powinny się one połączyć i utworzyć jedną masę tak, jak wszystkie planety. Musi być jakaś siła nieznana, nie dająca im się połączyć i zapewne podobnaż siła rozciąga szeroko gazy,