Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/120

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ V.
Zwiedzanie lądu, wrażenia.

Gdy podróżni zbudzili się ze snu, słońce stało już względnie wysoko na horyzoncie, a śpiew ptaków rozlegał się silny i wdzięczny niby głos kościelnych organów.
Znalazłszy w bliskości głęboki strumień, w którym woda miała stopień ciepła krążącej w żyłach krwi, wykąpali się, a chcąc zjeść śniadanie, spostrzegli dopiero, że zapomnieli zabrać z sobą prowizyj.
— To nie do darowania, taki brak przezorności! — zawołał Bearwarden, — ale jeśli teraz będziemy wracali do naszego statku, stracimy wiele czasu, któryby lepiej użyć można.
— Mamy przecie proch i fuzyę, drzewa i wody poddostatkiem, wypada tylko postarać się o zwierzynę, — zauważył Ayrault.
— Niepodobna przypuścić, aby tu była wyniszczoną, jak to już ma miejsce w wielu naszych na ziemi lasach — dorzucił Cortlandt.
— Niebardzo też musi być płochliwą, nie może się w nas domyślić nieprzyjaciela, nie posiadamy bowiem,