stwa, mógł liczyć około piędziesięciu lat, czoło miał wysokie, rysy szlachetne, włosy zupełnie białe, oczy siwe, pełne ognia i życia; był to człowiek równie uzdolniony w swoim rodzaju, jak Baerwarden w swoim.
Ryszard Ayrault, jeden z większych akcyonaryuszów i honorowy wice-prezydent towarzystwa, miał lat mniej więcej trzydzieści, poważny badacz naukowy, pomimo stosunkowo młodego wieku; był on zaręczony z jedną z najpiękniejszych panien, w mieście Poughkeepsyie, gdzie uczęszczała jako studentka do uniwersytetu.
— Powiedz szczerze, pułkowniku, jeżeli przyszliśmy tu nie w porę, ale tak spieszyliśmy, aby nie stracić ani jednego słowa z mowy, którą masz wygłosić; jeżeli cię jednak nudzimy...
— Bynajmniej, kochany profesorze, rad jestem, że po urzędowem sprawdzeniu rachunków zasłużyłem sobie jeszcze na pańską sympatyę, jak bowiem widzę, przyniosłeś pan z sobą jakieś projekty.
— Oto są moje ostateczne wnioski, zupełnie zgodne z poglądami pana, rachunki są sprawdzone i poświadczone — rzekł, podając spory zwój papierów pułkownikowi.
Dalej potoczyła się rozmowa o działalności towarzystwa, zarówno interesującej wszystkich trzech panów. Gdy zegar wybił godzinę jedenastą, prezes towarzystwa pożegnał gości i szybkim krokiem udał się do gmachu opery, gdzie miał przeczytać sprawozdanie, które, niezwłocznie powtórzone przez wszystkie dzienniki krajowe, z równą szybkością po całej kuli ziemskiej roznieść miały druty elektryczne. Gdy wszedł, obszerna sala zapełniona była reprezentantami najwyższych potęg, największej inteligencyi i najogromniejszych majątków.
Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/14
Ta strona została uwierzytelniona.