Posłuchawszy rady Cortlandta, podróżni wkrótce znaleźli się w pogotowiu i rozmawiając wesoło, zmierzali w stronę lasu; doszedłszy do miejsca, gdzie leżał zwierz przez nich zabity, zatrzymali się, chcąc go jeszcze obejrzyć.
Jakież było ich zdziwienie, gdy spostrzegli, że miał już, w ten sam sposób jak mastodont przez nich zabity, obcięte obie przednie nogi, ogon i grubszą część tułowiu; grube kości pacierzowe złamane były z taką łatwością, niby jakie cienkie badyle.
— Patrzcie — zawołał Bearwarden — myśliwi, którzy tu po nas przybyli, obcięli i zabrali te części, które dadzą się najłatwiej toczyć!... Co oni mają za noże, czy topory! Nasze kule eksplozyjne, to zabawki w porównaniu z taką bronią!...
— Dziwna rzecz — zauważył Cortlandt, uważnie badający w około ziemię — nie widzę tu nigdzie śladów, któreby koniecznie zostawić musiały takiej wagi toczone ciężary... Nie, tego nie mogli zrobić ludzie!... Co za dziw-
Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/150
Ta strona została skorygowana.
ROZDZIAŁ IX.
Miód i śmierć.