Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/168

Ta strona została skorygowana.

Podróżni z żalem opuścili ten piękny widok, studyując bieg rzeki poza wodospadem. Przez kilka mil kolor wody, prawie nie różnił się od gruntu; od czasu do czasu zauważyli wir, mało skał, a pienisty potok płynął łożyskiem czerwonej gliny, lśniącej i gładkiej.
Bieg wody był nadzwyczaj bystry, zapewne od dziesięciu do dwunastu mil na godzinę. Postępując sześćdziesiąt mil z biegiem rzeki ku jej źródłom, przybyli nareszcie do miejsca, które wydało im się oceanem; po falach i kolorze poznali jednak, że to były wody słodkie ogromnego jeziora, mogącego mieć najmniej 300 mil szerokości.
Doszedłszy do górnych brzegów jeziora, ujrzeli rzekę wpadającą do niego, a przypuszczając, że ta dopiero doprowadzić ich może do właściwego źródła, skierowali lot statku wzdłuż jej biegu. Piękny, dwumilowej szerokości strumień o głębokiem łożysku płynął spokojnie i prędko.
Podczas swego pobytu na Jowiszu podróżni dotąd nie doświadczali jeszcze szalonych wiatrów, które spodziewali się spotykać. Teraz dopiero po raz pierwszy usłyszeli ich wycie po nad głowami, a nawet nieraz Kalisto zachwiał się pod ich naciskiem.
Słońce schyliło się ku zachodowi; upatrzywszy więc sobie dogodne miejsce, spuścili się na ziemię dla przepędzenia nocy, osłonięci wysoką górą chroniącą ich od szalejącego wichru.
— Nie pojmuję — rzekł Ayrault, gdy usiedli do stołu — jakim sposobem słońce w odległości 483 milionów mil może podnosić tak olbrzymią ilość wody, jaką ma-