Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/183

Ta strona została przepisana.

posępny dzień grudniowy, podziwiali w pełnej krasie i rozkwicie czerwiec.
Podróżni zachwyceni byli widokiem, chętnieby nawet przedłużyli pobyt swój wśród przestrzeni, ale przypomnieli sobie, z jaką niecierpliwością oczekują ich na ziemi przyjaciele i znajomi, zamknęli tedy prąd odpychający ich od ziemi.
— Teraz już nie ma potrzeby używać Apergii, — rzekł Ayrault, — teraz bowiem całą silą kierować się trzeba na przebicie atmosfery, tem więcej, że wypada nam lecieć kopułą ku dołowi.
Gdy znaleźli się na 50 mil odległości nad powierzchnią ziemi, uczuli silny opór atmosfery, szybkość lotu statku zwalniała się; wreszcie o milę drogi silnie wstrzymując statek, spuszczali się z kierunkiem ku miejscu, zkąd odjechali, to jest do parku Cortlandta.
Tysiączne tłumy zalegały park, place i ulice miasta.
Podróżni wysiedli, witani radosnemi okrzykami.
Ayrault pospieszył przywitać ukochaną Sylwię.
— Jakże jestem szczęśliwą, że cię widzę z powrotem; ciągle dręczyły mnie najstraszniejsze przeczucia, zdawało mi się, że tam jakieś spotkało was nieszczęście, i że ja ciebie już nigdy nie zobaczę.
W trzy tygodnie później pobłogosławiony został związek małżeński pomiędzy Sylwią i Ayrault’em.
Podczas gdy młoda para przyjmowała powinszowania zebranych krewnych i przyjaciół, Bearwarden rzekł, silnie ściskając rękę swego towarzysza podróży:
— Pamiętaj, żeśmy jeszcze nie byli na Uranusie, Neptunie, Kasandrze i innych i że tam jeszcze wiele ciekawych rzeczy jest do zobaczenia. Jeżelibyś kiedy znowu