Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/67

Ta strona została przepisana.

nasz wice-prezes zechce na czas jakiś zastępować mię w moich obowiązkach, z największą przyjemnością przyjmę udział w tej wycieczce.
— Weźcie i mnie z sobą, wszak na trzeciego znajdzie się miejsce na waszym statku — rzekł Cortlandt. — Wezmę natychmiast dymisyę z mego urzędu i zupełnie swobodny dzień, w którym wyruszymy w tę interesującą podróż, zaliczę do najszczęśliwszych w życiu.
— Gdybym się nie obawiał, że Stillman pozostanie sam, wprosiłbym się i ja do waszego towarzystwa — zawołał Deepwaters.
— Uważajcie, moi drodzy, aby wam miejsca nie zabrakło, jeżeli tak wielu dobierzecie sobie towarzyszy, — odezwał się Stillman.
— Kolega obawia się, aby najtęższych głów nie zabrakło w kraju — odpowiedział Deepwaters.
— Czy nie obawiacie się zastać powierzchni planety rozpalonej, a może nawet jeszcze w stanie ciekłym? — zapytał Dumby. — Przy średnicy 86,500 mil, gorąco jej wnętrza musi być ogromnie silne.
— Nie — odrzekł Cortland, — Jowisz nie może już być w takim stanie, ponieważ jego satelity w takim razie byłyby widoczne, gdy wchodzą w jego cień, a one właśnie są wtedy zupełnie ukryte.
— Nie przypuszczam nawet, aby powierzchnia Jowisza była gorąca — zauważył Bearwarden. — Wiemy o tem, że Algol, znany dawniej pod nazwą „Gwiazdy szatańskiej “ i kilka innych błędnych gwiazd, są w towarzystwie ciemnego ciała, z którem odbywają swą podróż na około pewnego środka, peryodycznie rzucającego cień swój na ich światło. Otóż niektóre z owych ciał bez