Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/77

Ta strona została przepisana.

połączyli; pomyśl, Sylwio, co za rozkoszną zrobilibyśmy podróż poślubną!... a jeśli na Jowiszu jest klimat taki, jak się spodziewamy, nie stałoby nam nic na przeszkodzie, aby tam miodowe przebyć miesiące.
— Niepodobna, mój kochany! Kto wie, czy po upływie lat kilku nie żałowałbyś sam, gdybyś mi dziś przeszkodził zdobyć dyplom, a zresztą masz już tylu zaproszonych towarzyszów podróży, że dla mnie nie znalazłoby się miejsca na twoim statku.
— Powiedz, że jedziesz ze mną, a natychmiast zmienię moje zamiary i urządzę wszystko według twej woli.
— O tem mowy być nie może. Ale sądzę, że pójdziesz dziś z nami na obiad do Delmonika, poczem pójdziemy razem do teatru. Ojciec wziął lożę na dzisiejsze przedstawienie.
— Z największą przyjemnością. A jaką będziesz miała suknię?
— Na ten upał można tylko bardzo lekko się ubrać.
— Jadę natychmiast, aby się nie spóźnić — rzekł, zwracając się ku drzwiom.
Lokaj w liberyi czekał przy faetonie. Ayrault wskoczył, zakręcił korbą, służący zajął miejsce na tylnym koźle.
Dostawszy się na gościniec, miał już puścić się prędkim biegiem, gdy zobaczył Sylwię, trzymającą w ręku kapelusz i rękawiczki, przebiegla przez park i stanęła, dając znak narzeczonemu, aby się zatrzymał.
— Tak mi było przykro, gdy zobaczyłam, że odjeżdżasz sam, iż zapragnęłam być z tobą; czy mnie zabierzesz?