Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/8

Ta strona została skorygowana.

szą. W chwili, gdy doktór chciał strzelić, aby się przekonać o zawartości mniemanych worków, te nagle poddniosły się w powietrze. Gdy w pewnej odległości opadały ku ziemi, błony, które utrzymywały ich w powietrzu, kurczyły się, a one znów spoczęły zupełnie bezwładnie na miejscu.
— Spodziewaliśmy się znaleść tu różne płazy i ptaki! — zawołał doktór — ale te oto dziwne stworzenia z trudnością znaleść mogą miejsce wśród znanych klasyfikacyj. Zdaje się, że nogi muszą być pneumatyczne, ruchy ich bowiem nie mają nic wspólnego z ruchami żab.
Za zbliżeniem się trzech towarzyszów, głowy worków zaczęły się wydymać.
— Przedziurawię ten rezerwoar powietrza, — rzekł Bearwarden i postrzelił jedno z tych dziwnych stworzeń, reszta odleciała.
Podróżni zbliżyli się, oglądając ciekawie ofiarę.
— Widocznie, — rzekł Cortlandt, — stworzenie to nabiera wielką masę powietrza w pęcherz pokrywający jego szyję i głowę i tym sposobem wznosi się w powietrze.
Tak mówiąc, pochylił się nizko, aby lepiej obejrzyć ranione stworzenie; wtedy dopiero spostrzegł zdziwiony wysuwającą się głowę, otwartą paszczę, język i zęby węża, równocześnie usłyszał syczenie i dojrzał maleńkie, złośliwe, na siebie zwrócone oczy.
— Czy to gatunek jadowity? Jak sądzisz doktorze? — zapytał Ayrault.
— Zdaje mi się, że tak jest w istocie, gdyż przy stosunkowo powolnych jego ruchach, zapewne byłby do-