Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/84

Ta strona została przepisana.

rozłożone na stole, między któremi główne miejsce zajmował Jowisz i Saturn. — Przy tak dokładnie oznaczonej drodze chyba niepodobna, abyście zbłądzić mogli.
— Gdy, zwiedziwszy planety, będę miał wracać na ziemię, wszelka busola będzie mi zbyteczną; ty, droga Sylwio, będziesz dla mnie dość silnym magnesem, aby z największej przyciągnąć mnie odległości, ty, jasna gwiazdo moja, przy której gasną wszystkie inne.
— Jak ty pięknie mówisz, mój drogi; w tej chwili myślę, że umiałbyś pisać książki, a gdybyś w nich takie zamieścił zdania, mógłbyś być pewny powodzenia.
— Jeśli słowa moje znalazły drogę do serca twego, Sylwio, czyż śmiałbym pragnąć większego powodzenia.
Panienka odpięła bukiecik z niezapominajek i fijołków, niedawno zerwany z przysłanych jej przez narzeczonego wazonów, a podając go, rzekła cicho:
— To niezapominajki!
W tej chwili zegar, przymocowany do ściany, wybił trzy kwadranse na jedenastą. Twarz Sylwii pobladła; teraz natura kobieca odzyskiwała swe prawa, żal ścisnął serce; w tej chwili rozstania niepokój przejął ją o losy narzeczonego i nie mogła sobie darować, że nie użyła swego wpływu, aby odwrócić go od tych zamiarów podróży, gdzie życie jego było narażone na niebezpieczeństwo.
— Ach! — zawołała, przyciskając się do jego ramienia, — jakże w tej chwili czuję cały ciężar mojej winy... Czyż nie powinnam była ciebie prosić, byś zaniechał twoich zamiarów wtedy, kiedy po raz pierwszy mówiłeś mi o nich! Ale byłam tak olśniona myślą, że ty większym, sławniejszym się staniesz od Krzysztofa Kolumba, któ-