Strona:PL Astor - Podróż na Jowisza.djvu/92

Ta strona została skorygowana.

tam miasto musiało być pogrążone w ciemnościach nocy, podczas gdy Kalisto płynął oblany światłem słonecznem tak pięknem, jakiego nigdy nie zdołałbyś widzieć na ziemi. Noc mogła tylko zapanować po tej stronie statku, która odwróconą była od słońca, chyba gdyby im przyszło przebywać jakie ciemne okolice nieba, czego jednak pragnęli za wszelką cenę uniknąć, obawiając się jakiegoś niespodzianego starcia.
Księżyc i Kalisto znajdował się na równej linii; spadzistość, jaką zakreślali, popychała ich ku ziemi; ale podróżni zauważyli, że lot przyśpieszony statku popychał ich znowu naprzeciw księżyca, prawie wciągając w jego koło rotacyjne. Chcąc zmienić kierunek lotu, przerwali prąd, oddalający ich od ziemi i natychmiast Kalisto zwrócił się dnem do księżyca. Pędzili już teraz z taką szybkością, że nie czując ruchu, przebywali setki mil w przestrzeni. Znajdowali się teraz naprzeciwko księżyca w tak małej odległości, że mogli widzieć przez teleskop, a nawet gołem okiem, ogromne rozpadliny gór wulkanicznych i wygasłe kratery, umykające przed ich wzrokiem, podobnie jak nikną widoki okolic, oglądane przez okno wagonu w pełnym pędzie.
Pozostawali pod wrażeniem widoku wystygłego satelity ziemi; podczas gdy ta z upływem wieków kształciła się, okrywała roślinnością, zaznaczała swe epoki w geologii i historyi, satelita jej pozbawiony wody i powietrza pozostawał w jednakowym stanie, w jakim prawdopodobnie pozostanie już na zawsze.
Podróżni pilnowali teraz z wielką uwagą lotu statku. Z początku zdawał się on nie zbaczać z prostej linii, przygotowywali się zatem, aby wnet powiększyć siłę aper-