Ta strona została skorygowana.
i radość widać było w każdem ich słowie i ruchu. Nie zniżał się do nich, lecz ich podnosił ku sobie, aby, stojąc na jednéj moralnéj wyżynie, mógł wobec nich praktykować obywatelskie i to wyższe chrześcijańskie równouprawnienie, które się nazywa braterstwem.
„Oto wjeżdżamy na wróblewiecką ziemię“, — rzekł do mnie, gdyśmy skręcali obok murowanéj kolumny z krzyżem, na wielką drogę lipami wysadzaną.
„Tę kolumnę postawił zeszłego wieku mój pradziad, mówił daléj, i te lipy on także sadził“. Były to lipy stare, rozłożyste, wspaniałe, jak ta lipa, pod którą Jan Kochanowski siadywał. Pomiędzy niemi drogą starannie utrzymaną, jedzie się wprost do