świetne kolory tego okna padające promienie oświecają wnętrze kościoła blaskami tęczowemi. Okno to wyrobioném było w instytucie malarstwa na szkle Seilera we Wrocławiu, jest zaś pamiątką koncertu, danego przez Władysława w témże mieście. Modląc się przed koncertem, jak to zwykł czynić przed każdą pracą, ślubował w duszy ofiarę do kościoła swéj włości, jeżeli koncert wypadnie pomyślnie. O téj intencyi, prócz mnie, nikomu nie mówił, nie zwykł bowiem spowiadać się z tajemnic swego serca. Mniemam, że nie zdradzam zaufania przyjaciela, gdy po jego śmierci odkrywam serdeczne jego śluby, które go tak pięknie charakteryzują. Na koncercie grano same utwory Władysława. Powodzenie było świetne, nieoczekiwane. Uwertura do „Joanny Grey“ zachwyciła całą publiczność. Na drugi dzień po koncercie wszyscy Anglicy, jacy podówczas bawili we Wrocławiu, złożyli swoje bilety Władysławowi Tarnowskiemu i przez osobną deputacyą zaprosili go do Londynu dla wykonania wspomnianéj uwertury. Tegoż dnia, udał się jéj autor do Seilera fabryki i zamówił owo okno, które, jako piękne dzieło sztuki i jako pamiątka po artyście wielkiéj duszy, świeci w kościele Wróblewickim.
Na cmentarzu kościoła znajduje się grobowiec rodziców Władysława; ojca jego, Waleryana Tarnowskiego, oficera b. wojsk polskich, i matki Ernestyny z Tarnowskich Tarnowskiéj. Matka odumarła go, gdy był jeszcze małym chłopcem, lecz pamięć jéj ciągle przytomna była jego sercu. Ukazując grób rodziców, rzekł do mnie: „Moje kości także tutaj złożone będą!“ Złożono je, niestety, zbyt wcześnie! Z Oceanu Spokojnego, gdzie na okręcie „City of Tokio“ nagle umarł, zwłoki jego staraniem brata Stanisława przywiezione do Wróblewic, spoczęły w grobie rodziców, który dla wszystkich, co czcić umieją pamięć zasłużonych ludzi, stać-by się powinien celem pielgrzymki!