— Głupia robota. Trzeba się poradzić ks. Modesta, co tu dalej robić.
— Co tam słuchasz babskiej paplaniny, — odezwał się rudy do kudłatego, widząc jak ten z zajęciem podsłuchiwał rozmowy sąsiadów — tu o ważniejszych rzeczach trzeba nam myśleć. Chodź pod piec, tam nikt nie będzie bałuchować (podsłuchiwać) i pociągnął za sobą kudłatego, który czy to dla wódki, czy też może dla podsłuchiwanej rozmowy, nie zbyt chętnie oddalał się od szynkfasu.
Kiedy zasiedli na dawnem miejscu przy piecu, rudy zwrócił się do kudłatego i spytał go:
— A co? prędko będzie można iść?
— Gdzie?
— No, nie udawaj franta. Wiemy że cię przechrzta przysłał.
Kudłaty spojrzał wielkiemi oczami na mówiącego i zdawał się nic nie rozumieć. Rudy nasrożył się i z zaciśniętą pięścią podniósł się z ławy — wtem podszedł ku niemu ekslokaj i spytał prędko:
— Wyście rudy?
— Albo co?
— Przechrzta mnie posłał. Na dowód dał ten majcher.
Tu wydobył z kieszeni i pokazał czerwony składany kozik.
Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.