pani zaś Gronostajewska pod sekretem podzieliła zgorszenie i oburzenie swoje z panną Łapicepanowiczewiczówną, któréj przez całe czterdzieści wiosen panieńskiego żywota nie zdarzyło się, pomimo wszelkich usiłowań, być aktorką i bohaterką podobnego zgorszenia. Dość, że cała ta sprawa, podawana z ucha do ucha, urosła do wielkości skandalu, od którego pragnąc oczyścić pana Seweryna, muszę rad nie rad przerwać słodkie sam-na-sam kochanków i wprowadzić czytelników do salonu, jako naocznych świadków.
Przekonamy się wtedy, że pan Seweryn tego wieczora nie obraził żadnego z dziesięciu przykazań mojżeszowych. Był to bowiem człowiek nie umiejący się kochać praktycznie i całą godzinę schadzki miłosnej zmarnował na szczegółowy opis swoich afektów, których granice i położenie jeograficzne hrabina Saba oddawna znała — i na sceny wyrzutów i zazdrości, które ją znów tak dalece ubawiły, że aż sam kochanek dostrzegł na znudzonej twarzy owoc swych całogodzinnych usiłowań.
— Ja ciebie widać nudzę? — spytał wreszcie.
Było to jedno z najtrafniejszych odezwań się jego tego wieczora, szkoda tylko, że dopiero tak późno zdobył się na nie. Hrabina widocznie czekała na to zapytanie, bo ani chwili nie zostając dłużną z odpowiedzią, rzekła:
Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/33
Ta strona została uwierzytelniona.