go w tej chwili. Jedno z nich schwyciło go konwulsyjnie za ramię, szepcząc:
— Widzę, żeś poznał tę kobietę w dominie z ponsową kokardą — powiedz mi, kto ona, a nie ma rzeczy, którejbym ci odmówić mogła.
— Czy ci tak wiele na tem zależy?
— Ta kobieta obraziła mnie przed chwilą, skompromitowała mnie tak, że musiałam ukryć twarz pod maskę. Teraz ścigać ją będę póki się nie dowiem, kto to taki. Zemszczę się okropnie.
— W jaki sposób?
— Niepodobna, żeby ona nie miała jakiéj skandalicznej historji w swem życiu! odgrzebię ją i puszczę w kurs.
— Jeśli ją chcesz poznać, to źleś się do mnie udała — rzekł Seweryn, usiłując się uwolnić delikatnie od narzuconego towarzystwa — ja jej nie znam wcale.
— Nie, ty ją znasz — zaprzeczyło domino, przytrzymując go — widziałam, że cię unikają i boją się.
— Zdawało ci się.
— I ty ich nie spuszczasz z oka, — obchodzą cię widać bardzo. O! patrz! wsunęły się teraz do bufetu. Chodźmy tam.
Seweryn widząc niepodobieństwo pozbycia się towarzyszek, a nie chcąc stracić z oczów
Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/48
Ta strona została uwierzytelniona.