Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/52

Ta strona została uwierzytelniona.

— Sprawdzimy to — zadecydował z powagą dyrektor — Mina przyjdzie do mnie jutro rano, a Ina po południu.
— Ten umie godzić — wmieszało się do utarczki domino męzkie — w taki sposób pojedynek nadobnych rywalek zakończy się bez przelewu krwi — co najwięcej mogłyby wyjść uszkodzone na honorze, ale to bagatela!
Sabinę widocznie bawił ten półświatek, bo nie myślała odchodzić. Atmosfera tego kółka odpowiadała jej usposobieniu — delektowała się nią, jak pijak zapachem wódki.
— Maseczko! może siądziesz tu przy mnie, odezwał się do niej jeden z protektorów sztuki — niemający pary w tem towarzystwie i skazany na bawienie się samym tylko kieliszkiem.
— A, to i ty jesteś tutaj, przyjacielu oświaty? Źleś się wybrał, jeżeli chcesz oświecać to, co zawsze w ciemnościach zostać powinno.
— Więc i mnie znasz?
— Znam cię, ale z tego tylko, że wydajesz zbyt wiele na utrzymanie kochanka twojej żony.
— Jakto?!
— Płacisz mu za tę przysługę tytułem przyjaciela. Czyż to mało?
— Maseczko, radzę ci oględniej się wyrażać, bo moja żona...