dobry uczynek, zdradzając przed twoim mężem nocne twoje wycieczki.
— Milcz włóczęgo! — zawołała dumnie hrabina, która przez ten czas odzyskała już całą przytomność umysłu, — zawołam ludzi i każę cię aresztować jak złodzieja.
— Nie zrobisz tego — odparł spokojnie Kudłacz — i sama ułatwisz mi wyjście z domu; ale nie teraz jeszcze. Mam bowiem wiele do pomówienia z tobą. Tyle lat nie widzieliśmy się.
Sabina z obawą spojrzała w około siebie. Wobec zuchwałości, która ją dreszczem przejmowała, postanowiła bronić się wszelkiemi sposobami. Podeszła więc do biórka, wyjęła paczkę banknotów i rzucając ją na ziemię, rzekła:
— Masz to, a uwolnij mnie od swego widoku.
— Dziękuję ci i za tę drobnostkę, — odpowiedział Kudłacz, podnosząc pieniądze, — przyda się. Ale to tylko zaliczka — prawda!
— Nie spodziewaj się więcéj.
— Ba, ba, tobym dopiero mógł nazwać się głupcem, gdybym zadowolnił się kilkudziesięciu papierkami, mogąc zyskać tysiące. Przypadek pozwolił mi odszukać cię, resztę już sam zrobię. Słyszałaś, co mówił hrabia, twój mąż — dodał z przyciskiem — gdy ztąd wychodził: „Kto mnie ocali od tego potworu?“ Miałem wściekłą ochotę wyjść z mojéj kry-
Strona:PL Bałucki - Tajemnice Krakowa.djvu/69
Ta strona została uwierzytelniona.