Strona:PL Baliński - Śpiewakowi Mohorta.djvu/15

Ta strona została uwierzytelniona.

Prawdziwie polski dawno niesłyszany,
To rzecz nie polska — i tak się niegodzi —
Bo święty okrzyk winien być wspierany —
Bo kto milcząco, martwo prawdy słucha
Ten ziębi czucie i zabija ducha. —

Bo okrzyk taki, to hasło bojowe
Co przejść powinno w usta miljonowe,
J tak przelecieć przez wszystkie szeregi
Przez wszystkie serca po całej krainie
Aż się obije o dwojga mórz brzegi
J zagrzmi światu w życiodawczym czynie.

Bo każda prawda jest to Boże słowo
Pragnące stanąć widzialną budową.
Cóż ztąd że w duchu znajduje odbicie?
Ona chce życia i woła o życie!
Cóż z tąd że chwalisz i uwielbiasz duchem?
Trzeba ją poprzeć życiem, ciałem, ruchem,
Nie tylko słowem lecz już całą ręką,
J duszą całą, i żywota męką; —
Już nie czekaniem za kimś, lub za cudem,
Lecz ciągłą własną zasługą i trudem
W ślad co przed nami duch narodu kreśli
Zawsze za Krzyżem, zawsze w Bożej myśli. —
Bo tylko tędy na ziemię zejść może
Ojczyzna nasza a Królestwo Boże.
Po to też tylko prawda do nas schodzi —
Bóg to ją daje, a nie człowiek rodzi. —

Gdy więc słyszymy prawdę narodową,
Spiesznie jej, bracia, podawajmy dłonie,
A jako ślubną stułą ołtarzową
Prawda je zwiąże — i tak nas pochłonie
J tak nas w swoje obwinie osnucie,
Że jedno stworzym ciało, jedno czucie,
Dążenie jedno, myśl i drogę jedną. —
Przy takim ślubie szatany pobledną,
Bo ujrzą Polskę nie słowy marnemi
Lecz krwią i ciałem stającą na ziemi,
Już nie w obłokach lecz w ciele, widomie,
Jak była, w blasku i siły ogromie. —