W miejscu, skąd widać najlepiej turnieje.
Tu go zakopać, nim się rozwidnieje,
Więc w pocie czoła wszyscy kopią znów.
Ci, co najpierwsi pracę wykonali,
Giną, jak gwiazdy na niebie w oddali,
Gdy miejsca słońcu ustępuje mrok,
Gdzie tylko może, chowa się tłum wszystek:
Za gródkę ziemi ten, tamten za listek,
I stąd zapuszcza baczny wzrok.
Z powodzi szarych mgieł jutrzenka wstała
I rosę z czoła swego otrząsała,
Z nią szerząc świeżą dookoła woń;
W złoto, szkarłaty przybrały się chmury:
Skowronek zbudzon, wzbił się pod lazury
Nieba, dziękczynną piosnkę nucąc doń.
Jeszcze w mgły szare zamek był spowity,
Gdy tratowana końskiemi kopyty
Zadrżała ziemia, u bram dźwięczał róg,
Raz po raz bowiem nowi, liczni goście,
Wpuszczani byli po zwodzonym moście
Ten, ledwo wszystkim starczyć mógł.
Od strony Lerchu na wspaniałym koniu
Wyprawia harce pan Sibo po błoniu,